No i stało się, sięgnęłam dna. 90 kilo wagi przy wzroście 168 cm. Jakoś kurcze nie chcę się chudnąć tylko od prowadzenia bloga o zdrowym jedzeniu. Mało tego jeszcze się przytyło. Bo oczywiście była super wymówka. Przecież zanim coś dam na bloga, to muszę to sama spróbować. A i trzeba pójść do jakiejś knajpy i też popróbować jak tam gotują, co podają. Na dodatek okazuje się, że wszystkie treści o tym, że jak nie jesz glutenu, to będzie traciła wagę, są o kant dupy potłuc. Zapomnieli tam chyba napisać, że pół bezglutenowej, przepysznej drożdżówki z owocami, to chyba trochę za dużo. Ale do tej zdrowej kawki, która nota bene też zakwasza, drożdżowe tak bosko smakuje i ten zapach drożdży i to lekko zakalcowate, wilgotne ciasto (nienawidzę puchatych, napowietrzonych ciast drożdżowych). No jak tu się oprzeć!!!
Tak więc mamy dramat, to znaczy ja mam dramat ze sobą. Chyba się umówię na jakąś sesję terapeutyczną – do siebie do gabinetu. Tylko co tu mądrego sobie powiedzieć. Przecież wiem, że dla mojego zdrowia lepiej mieć mniej niż więcej; stawy, nadciśnienie, ewentualna cukrzyca (lepiej zapobiegać niż leczyć), nie wspomnę o ciągle bolącym kręgosłupie. A to, że wyglądasz jak zapeklowana szynka w swoich ciuchach. Czy ta frustracja każdego dnia, kiedy stoisz przed otwartą szafą i widzisz, że 7/8 twoich ciuchów jest na ciebie za małe. Jak tu żyć panie prezydencie, jak żyć?!
Wiele lat byłam terapeutą uzależnień. Pracowałam w ośrodku dla narkomanów w Grzmiącej pod Warszawą. I tak patrząc na siebie, to też dochodzę do wniosku, że jestem osobą uzależnioną. Dokładnie te same mechanizmy. Ta kompulsywność. Ta równia pochyła. Widzisz, że pikujesz w dół i nie możesz się zatrzymać. Wchodzisz na wagę, nie podoba ci się to co widzisz, a jednak nie wpływa to na to, żebyś cofnęła rękę przed kolejnym smakołykiem. Wieczorem siedzisz wściekła na siebie, gdy podsumujesz sobie dzień. Nienawidzisz każdego, kto nawet z troską, nie złośliwie, wspomni coś na temat, że coś cię jakby więcej. Tak naprawdę nienawidzisz siebie, że jesteś taka słaba, że nie masz kontroli. Ty, taka babeczka hej do przodu, twarda radząca sobie w życiu. Tylko ZE swoim życiem poradzić sobie nie umiesz.
Póki co kończę. Idę płakać.